Lubie płaskorzeźby bo....sam je wiem czemu, ale wolę obrazy płaskorzeźbione niż pełno przestrzenne, to chyba kwestia formy która wpływa na przesłanie. Płaskorzeźba to coś pośredniego pomiędzy obrazem, ikoną a rzeźbą pełną. Jeśli za robotę bierze się osoba naprawdę utalentowana, to wykorzysta pozorne ograniczenia formy, by ubogacić nimi treść. Przynajmniej ja tak to widzę - pewnie ludzie zajmujący się sztuką ujęli by to znacznie sensowniej.
W każdym razie lubię płaskorzeźby.
Ta która teraz przedstawię wybitnym dziełem sztuki... nie jest. Raczej wygląda na gonitwę za artystycznymi trendami lat 70 - kiedy to było w modzie otaczać się płaskorzeźbami, ikonami, drzeworytnictwem tak jak teraz w modzie są elektroniczne gadżety (osobiści powiem że wolałem modę tamtych czasów).
Jej cechą szczególną jest...niedostępność!
Po prostu tam gdzie jest, nie sposób wejść - nawet nie wiem kto ma klucze - chyba ktoś w magistracie.
Prawdopodobnie to dawne pomieszczenia sklepowe - właściciel pewnie mieszkał na górze, a wchodził do sklepu od frontu, tak jak klienci, wejście do domu znajduje się w bocznej ścianie, tuż obok latarni w przesmyku. Tam też bywałem, gdyż znajdowało się tam schronisko PTTK (czy jeszcze się znajduje... szczerze mówiąc nie wiem - coś jest ale jak to wygląda w tej chwili... zabijcie mnie, nie wiem).
Ale mniejsza o resztę domu.
W dawnych PRLowskich czasach te pożydowskie kamieniczki przeznaczono na lokale komunalne. Jednych w nagrodę innych za karę jeszcze innych z głupoty osadzając w obrębie dawnych murów miejskich.
I tak znalazł się ktoś kto tu zamieszkał. Akurat nie był to Cygan - bo ich osadzano w kamieniczkach położonych naprzeciwko na zdjęciu niewidocznych - (co było skrajnym gomułkowskim idiotyzmem, bo z jednej strony unieszczęśliwiono kilka pokoleń ludzi, a z drugiej doprowadzono do dewastacji zabytkowych cennych wielce budynków) - a może był? kto wie?
W każdym razie - warunki do życia kiepskie - wewnątrz dwie klitki, jedno okno, mikroskopijny kibelek... dla kawalera i artysty - będzie - dla kogoś z rodziną, udręka. W każdym razie od lat lokal stoi pusty, a miasto od czasu do czasu instaluje tu na krótki czas tego dla kogo nie dysponuje niczym lepszym.
I tak i ja tu trafiłem...
Przez kilka lat, był to lokal dla Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego - a w tym związku bardzo aktywnie dział dziadek mojej zony wiec de facto mój dziadek. Nielicha osoba - osiem lat w celi śmierci...(jak słyszałem gdy Jakubowska pierdzieli o "gehennie" Oleksego - to miałem szczerą chęć trzasnąć babsztyla w pysk).
Ponieważ to już ludzie starsi, więc potrzebna była pomoc i tak tam trafiłem...
Podczas przeprowadzki (stąd te dodatkowe elementy zdobnicze)
A płaskorzeźba? - Niech wypowie się ktoś lepiej obeznany, mi się podoba, a Wam muszą wystarczyć zdjęcia - no chyba że miasto uzna iż lokal trzeba oddać komuś innemu (związek znalazł już inną, suchą i ciepłą siedzibę) a on znów uzna że warto płaskorzeźbą się pochwalić...