Wednesday, May 7, 2014

Ryglice - skoro Ikropka wywołała...

Ze zdjęć zadowolony nie jestem - wyszły kiepsko, nawet jak na mnie. Dlatego też wcześniej ich nie publikowałem. W ogóle z Ryglicami to jest tak, że dla mnie to brama do pasma Brzanki więc jestem tam stosunkowo, często i... Zawsze zostawiam sobie na później.

Tym razem kilka zdjęć zrobionych przy okazji działań... politycznych.
Się porobiło...

 Rynek w Ryglicach z jedynym w Polsce pomnikiem... teściowej!
Mężczyzna wyjechał na roboty do rajchu.

 Ciut nowoczesności, ale tak ogólnie to bida.
Najbliższy większy ośrodek przemysłowy to Tarnów, na miejscu o prace ciężko, z roli wyżyć się da... bo człowiek z głodu nie umrze, ale dorobić się czegokolwiek już nie sposób.
Hotelik to właśnie dla tych co wyjechali.

 Budynek dawnej Austro Węgierskiej strażnicy drogowej, takie placówki są stosunkowo często rozsiane na terenie Galicji, te mające szczęście są adaptowane dla potrzeb handli, hotelarstwa, usług, na restauracje lecz wiele innych niszczeje.


 A to... dawna szkoła podstawowa! Jak by kogoś interesowało ja też pierwsze trzy lata swojej edukacji spędziłem w podobnym budyneczku, z ławkami pamiętającymi młodość autorki Plastusiowego Pamiętnika, rynienkami na pióra i otworami na kałamarze (które traktowane były jako podręczne śmietniczki.

Kościół stosunkowo młody - z lat 1920 / 1940, projektowany przez tego samego architekta co kościół w Porębie Radlnej - Jana Sas-Zubrzyckiego. Eklektyczny jak mało który inny - prawdę powiedziawszy najbardziej eklektyczny ze wszystkich mi znanych! Łączy w sobie romanizm z renesansem!


Trzeba mu przyznać że wizualnie robi dobre wrażenie - ja tam osobiście eklektyzm lubię - w Tarnowie nawet oprowadzam niekiedy znajomych po szlaku eklektyzmu malowniczego - którego też mamy pod dostatkiem. To styl naprawdę ciężki, jeszcze łatwiej tu niż w neogotyku popaść w kicz, a kicz w architekturze to koszmar na grube dziesięciolecia - bo "jelenie na rykowisku" to zawsze można do pieca wrzucić. Trzeba jednak przyznać że region nasz choć nie bogaty materialnie to ludzi zdolnych wydaje na świat (lub umie skaptować). Bo kiczu u nas nie uświadczysz... zasadniczo gdyż całkiem niedaleko jakiś maniak zbudował sobie dom zwany przez dzieciaki "Hogwartem" - lecz to wyjątek potwierdzający regułę.
 
 Zainteresowanych świątynią odsyłam na stronę diecezjalną opowiadającą o kościele p/w św. Katarzyny
 Wszystko co wiem, wiem i tak stamtąd, to szkoda bym przepisywał.

Postscriptum -
sam czas powstawania świątyni pokazuje jak bardzo "zamożne" tu ludzie... bardziej chyba pasowało by "zamorzone"? Nie darmo wódkopije z Kongresówki mawiali o "Golicji i Głodomerii". Lecz jednak powstał - jest! Ludzie może nie bogate ale uczciwe i sumienne - jak obiecają że ryj obiją to słowa dotrzymają.
Mam kolegę z Ryglic.
A propos kolegi... wiecie czemu w Ryglicach nie ma komarów?
Bo na marskość wątroby pozdychały. ;-)

A tak poza tym serdecznie zapraszam. Mają tam jeszcze śliczny pałac i unikatowy drewniany spichlerz. 

8 comments:

ikroopka said...

Dzięki:)
Pomnika teściowej nie kojarzę, chyba go nie było, jak ja tam byłam.
Mówisz, że ławki jak z "Pamietnika Plastusia"?Ja też w takich zaczynałam naukę;)

makroman said...

Parę ładnych lat tam jest ów pomnik, ale nie pamiętam, kiedy postawiony.

Ba ławki i jeszcze jednolite mundurki z kołnierzykami obszytymi wstążką u pierwszaków jeden raz a potem więcej. Jakoś swojej "indywidualności" nie zatraciłem...

ikroopka said...

Powiedziałabym, że te jednolite stroje wręcz wyzwalały potrzebe niezatracania indywidualności:)

makroman said...

Racje - obecny slogan "bądź sobą pij, żuj i słuchaj tego co inni" nasze pokolenia zastępowały stwierdzeniem że "skoro chodzisz już w mundurku, to nie daj się prowadzić na sznurku"

DD said...

Ciekawi mnie, dlaczego teściowe doczekały się w tej miejscowości pomnika. Czy dokonały czegoś niesamowitego?
W jakiejś miejscowości na Śląsku jest pomnik wagarowiczów, ale dzięki chłopcom, którzy urwali się ze szkoły nie spłonęło całe misteczko. Zatem, dowiedz się koniecznie, jak to było z teścioą,że jej pomnik wystawili.
Ławeczki z czasów Tosi i ja pamiętam. Blaty pomalowane były na ciemnozielony kolor. Za moich czasów nie było już kałamarzy. Pisaliśmy piórami wiecznymi albo długopisami. Szczególnie modne były długopisy chińskie. Chodziliśmy w fartuszkach z kołnierzykami. Każda klasa miała inny kołnierzyk. Nasze kołnierzyki miały zielone grochy. I mimo wszystko byliśmy indywidualistami. Serdecznosci.

makroman said...

Chyba chodzi o to że teściowe po prostu zostały, gdyby nie one, to matki miały by marne szanse by zająć się skutecznie dziećmi, pod nieobecność mężów - babcie są jednak niezastąpione.

ikroopka said...

DD, nam do pewnego momentu - nie pamietam, do piatej klasy? - nie pozwalano pisac długopisem, bo to wypaczało charakter pisma, w sensie dosłownym!coś w tym jest, że piórem pisze sie staranniej, ładniej:)
choc teraz to ja i tak stukam na klawiaturze głównie;)

makroman said...

Popatrzcie a ja muszę raporty pisać odręcznie! to chyba jakiś mobbing ze strony szefów ;-)