Thursday, August 18, 2016

Drzewica - legenda jęczacych zakonnic

Znacie ten kawał jak to grupka zakonnic jedzie na rowerach, jedna z nich się chichrają na głos, a inne pojękują?
A na to wszystko odwraca się Siostra Przełożona, która jechała na przedzie i zduszonych krzykiem zwraca się do nich: "siostrzyczki cicho! albo każę założyć siodełka!..." ;-)

No więc nie o takich pojękiwaniach będę pisał...

Drzewica, nieco ponad 11 tysięczne miasteczko w województwie łódzkim, mają tam imponujące ruiny zamku i ... dość nietypowy na równinach, tor do kajakarstwa... górskiego! Ale widziałem i .... ciekawa rzecz!  W każdym razie miejsce jawi się z potencjałem i trzymam kciuki za włodarzy oraz mieszkańców.

Tor kajakowy opuszczam, w końcu to miejsce jest kolejnym przystankiem na naszym szlaku zamków Polski centralnej. Zresztą znów zaczęło padać i wody mamy jak na razie dość. 

Zatrzymuję auto w okolicach centrum, ruch minimalny, choć wczesne godziny popołudniowe (może wieczorem się ożywi, w końcu, to sezon intensywnych robót polowych i gospodarskich?), kilka osób w lodziarni, kilka przy kebabie, nieco więcej przy dyskoncie spożywczym. Robimy krótki rekonesans, ale bez większych nadziei na znalezienie miejsca gdzie można by kupić widokówkę ( a propos wiecie że Słowacy nie kumają tego słowa? - ale to całkiem inny temat). Po chwili ruszamy w kierunku zamku, jeśli miałem jakiekolwiek myśli aby tu nocować, to właśnie przestałem je mieć - jest jeszcze wcześnie, i co robić do nocy?  Spacer? Chętnie, ale wolał bym mieć gdzie spacerować... a piwa napić się w jakimś sympatycznym np stylizowanym na klub rycerski albo gospodę miejscu... Nie twierdze że nic takiego tam nie ma... po prostu nic takiego tam nie widziałem...
Sam potencjał turystów nie zatrzyma.

Idziemy zatem na zamek.


 Trafić nie trudno, budowla tych rozmiarów góruje nad okolicą.



 A okolica, zdaje się stworzona do turystyki kajakowej - nigdy tu na kajaku nie byłem i nie jestem w stanie ocenić szlaków wodnych, na oko wydają się zachęcające - może nie Warmia i Mazury ale tez ciekawe. 


O ile znalezienie zamku, nie nastręczało kłopotów, to już dotarcie doń... 


Nie dość że kierowcy, tu nie mają w zwyczaju przepuszczania pieszych, to jeszcze barierki energochłonne, ułożono dokładnie tam gdzie jest ścieżka (oznaczona) prowadząca na zamek.
Musimy działać metodami desantowymi... (obyło się bez konieczności wysadzenia barierki).


Sam zamek to dziś monumentalna ruina - ponoć jego budowniczy Prałat Maciej Drzewicki herbu Ciołek (coś Polska do tych Ciołków nie ma szczęścia, choć ci ich u nas dostatek, Vide Poniatowski i nam współcześni...) - chciał przyćmić samego króla Zygmunta Starego (któren akuratnie w tym samym mniej więcej czasie, Wawel na renesansowa modłę stroił)
 

Obiekt jest wielce ciekawy, bo pochodzi z przełomu gotyku i renesansu - mamy więc typowo gotyckie proporcje, mury i kształt, ale już całkiem renesansowe portale okienne i wejściowe, tudzież inne elementy zdobnicze.   


Zastanawiam się czy regularny układ okien, to efekt oryginalnego założenia, czy późniejszych przebudów choćby pod potrzeby, Sióstr Bernardynek?
 
 A zapomniałem... malowniczą wielce fosę także tam mają - z trzech stron zamek otacza, a  z czwartej rzeczka drzewiczka płynie... 


No ale miało być o zakonnicach.
Zamek zbudował Prałat, był zatem zamkiem biskupim ale nie kurialnym, znaczy że był prywatny i do rodu Drzewickich należał. I tak przez dwa wieki, a potem dostał się był w ręce Sołtyków a od nich we władz nie Szaniawskich a Szaniawscy... podarowali go Bernardynkom.   Zbożnie... 

I Bernardynki w zamku zamieszkały - w sam raz na ich potrzeby, solidny, bez luksusów, strzelisty więc myśli same do Boga uciekają...

Zatem mieszkały tam Siostrzyczki lat kilkadziesiąt aż nadszedł straszny rok 1814! Straszny nie tylko z racji abdykacji napoleona, ale i dlatego iż roku onego zamek w płomieniach stanął i zgorzał praktycznie doszczętnie (no poza kamieniami i cegłami, bo te dość żaroodporne są). 

Siostrzyczki lokum innego poszukać sobie musiały, to zresztą było drugim bo ich pierwszy klasztor, ufundowany przez Anne Drzewicką...spłonął. siostrzyczki zatem przeniosły się do Świętej Katarzyny u stóp Gór Świętokrzyskich.
 Jak myślicie co stało się z tym trzecim już miejscem ich pobytu? 
brawo!!! 
Także pożar!!  
Nie ma co... albo cholerny pech, albo klątwa albo... gorące dziewczyny ;-) 

Ale wróćmy do Drzewicy na zamek. 
Nocami podobno słychać tam jęki i zawodzenia. Okrutnie w jednym miejscu.


I tam właśnie miejscowi niszke wydłubali i kapliczkę maleńka ustanowili. Tedy jedni twierdzą że nic już nie wyje, a inni wszelako co innego, jako to innym przystało, bo cóż by to za inni byli, kiedyby to samo gadali?  

A jęczeć to ponoć miały/mają one zakonnice, za karę wieczystą że oto po zakończonych roratach świec wszystkich nie wygasiły a przez to niedbalstwo swoje, obiekt zacny i poniekąd święty z dymem w diabły puściły...

jako tam było nie wiem, ale kapliczka jest, tedy coś na rzeczy być musiało - a czy jest nadal?... 
No to by trzeba było jednak na nocleg zostać i samemu posłuchać, a jako się rzekło, zapadła decyzja że jedziemy dalej. 


Ponoć jeszcze niedawno zamek był otwarty i wejść można było do środka, jednak dziś zamknięty - i tak mi się zdaje że to nie o dobrostan pokutujących mniszek chodzi...


Tyły zamku, niewidoczne z drogi, niczym specjalnym się nie wyróżniające ale, skoro tu juz jesteśmy, to głupio by było tak zdjęcia nie zrobić.  


Przy okazji, trafiam na strażniczkę zamku! 
 
 Pustułka. 

I jeszcze rzut oka do wewnątrz, poprzez kratę, całkiem współczesną,. niewiele widać. 

Tymczasem do zobaczenia - następny przystanek  Opoczno.
 

13 comments:

Stopa w stopę said...

Racja z tymi innymi. Ciekawa historia. I ruiny fajne. Dziękujemy za oprowadzenie!

Ania said...

Ciekawa relacja. Na tym zamku byłam dosyć dawno temu. I też było zamknięte.

Kasia Skóra said...

Ale się uśmiałam :) Już sam tytuł mnie zainteresował, a historia bardzo ciekawa :)
Jak siedziały kobity w takich murach zimnych to musiały być gorące :D
Albo czymże miałyby się zagrzać jak nie ogniem ;)
Lubię takie miejsca owiane legendą, miejsca ,,z duszą".

makroman said...

Stopo - do usług ;) istotnie ciekawe miejsce, warte zobaczenia.

Aniu - bazowałem na informacjach z zalinkowanej strony Zamki.res.

KKS - coś w ten deseń ;)

Ania said...

Ta zalinkowana strona bardzo ciekawa, zainspirowała moją grupę do paru ekspedycji. Relacje pojawią się później.

Rademenes II said...

Tej stronie też muszę się przyjrzeć, gdyż sam prowadzę dość podobną.

http://historiasoch.blogspot.com/

makroman said...

Aniu - od lat z niej korzystamy, rzecz jasna nie tylko, ale jeszcze się nie zawiedliśmy.

Rademenesie II - Witaj! prócz tego, prowadzę jeszcze drugi blog, przyrodniczy. Ale temu faktycznie poświęcam więcej serca. Twój juz dodany do obserwowanych. Pozdrawiam Maciej.

Rademenes II said...

Ciężko skupić się na dwóch, zwłaszcza że blogowanie jest absorbujące. Też mam dwa, drugi taki miszmaszowy, trochę kradnie temu wycieczkowemu tematy. :) Sporo czasu poświęcam na nim historii ale też i przyrodzie. Jeżeli tamten Ci się spodobał, zapraszam i na pierwszego :) "bloga matkę" :)

http://kotmorski2015.blogspot.com/

DD said...

Zamki, zameczki, nawet te w ruinach - to moje klimaty. Pobudzają wyobraźnię. Zdziwiona jestem,że na ten zamek się nigdy nie natknęłam. Zatem, serdeczne dzięki.

makroman said...

Doroto - bo to jest tak trochę jak z Królem Ubu " w (centralnej) Polsce czyli...nigdzie"
Ty żyjesz na Pomorzu, ja na Pogórzu a Drzewica...???
Tak wiem wsadzam kij w mrowisko, ale tak to mniej więcej wygląda. Jedzie się nad morze, albo w góry, albo na Mazury a tamtędy... się przejeżdża.

Michał said...

Witaj Makromanie.
Wycieczka super, zdjęcia też. Bo to moje klimaty.
A tak na marginesie, ta szkuta, którą płynąłem została zbudowana od podstaw, czyli jest nowa.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał

Jula said...

Szkoda, że zamknięty i do środka nie można było wejść.

makroman said...

Michale - o popatrz, a wyglądała na bardzo udana adaptacje, ale widać ktoś z gustem do tematu podszedł.

Julo - owszem, szkoda, ale z drugiej strony - otwarty obiekt groził by że prędzej czy później ktoś sobie tam krzywdę zrobi i wtedy - pretensje do właściciela. w ten spopsób także wolniejsze jest tempo destrukcji - wiec może doczeka się renowacji.