Wednesday, September 13, 2017

Augustowskie noce. Część VII - kajaki

Augustów to dla kajakarzy miejsce legendarne - niczym Morskie Oko dla turystów pieszych - wszyscy psioczą a każdy był... no bo jak tu nie być?

W propozycjach spływów można przebierać, wybierać i kombinować. Nie będę kolejny raz opisywał czemu decydujemy się na taką a nie inną ofertę.  Tu dodatkowym czynnikiem jest chęć sprawdzenia Mikołaja w roli skippera - to on miał dowodzić ich kajakiem i na siebie brać główną część pracy. A tym samym nie chciałem ryzykować dłuższego spływu, po terenach gdzie nawet nie mógł bym szybko interweniować gdyby doszło do kłopotów. Dlatego wybieramy Kanał Augustowski i chcemy zaliczyć dwie śluzy Białobrzegi oraz Augustów. Nie będzie to jakiś wyczyn, ale trasa wymaga dyscypliny (dlatego np. nie robię zdjęć ważkom, które tysiącami latają nad wodą i przy brzegach).

Wybieramy firmę Szot - raz że blisko, dwa że bardzo plastycznie podchodzą do swojej oferty, trzy że klimat faktycznie jak w marinie. Dodatkowo miejsce startu i lądowania jest bardzo blisko ich bazy - więc opóźnienia z tym związane będą niewielkie. 

Zatem zajeżdżamy (parking chroniony, za ogrodzeniem, bezpłatny, bezpieczny... jak by kto pytał), pobieramy sprzęt (mają nawet beczki, gdyby ktoś potrzebował hermetycznego miejsca na swój ekwipunek na wodzie), za moment jedziemy już nad kanałem a za nami na przyczepce, dwa bardzo zgrabne kajaczki.  Szybko zrzucamy ubrania (razem z dokumentami itp. lądują w workach na śmieci, a te w plecakach - mój patent - worek zakładany na plecak, łatwo może się uszkodzić - a tak jest chroniony przed rozdarciem i sam chroni przed zamoczeniem - plecakowi jak zmoknie nic nie będzie).

Za chwile jesteśmy już na wodzie i zaczyna się akcja.
Czym się różni pływanie po kanałach od spływów rzekami?  Przede wszystkim brakiem nurtu! Na rzece, pomaga albo przeszkadza, znosi, popycha, obraca - tu nic - trochę jak jazda na rowerze przez Równinę Mazowiecką - z drugiej strony, można łatwo pokazać pewne manewry,  unaocznić jak siła odbicia wiosłem przenosi się na kajak ile trzeba siły by skręcić, by przyspieszyć, wyhamować. O tak kanały mają swoje zalety. 





Tuż przy śluzie Białobrzegi mój Fuji ląduje w wodzie - tylko ciut, ale jednak bierze wodę na pokład i ekran staje się ... fioletowy! Kilka zdjęć robimy jeszcze  komórkami, ale już z ogromną ostrożnością i ... głównie z brzegów. Akurat zalaniem aparatu się nie przejmuję, padnie to kupie nowy - w sumie już dawno mnie nachodzi ale ten... no właśnie - po kilku godzinach odzyskał jasność widzenia i nadal jest sprawny - zdecydowanie firma Fuji robi najwytrzymalsze aparaty jakie dane mi było psuć...  
Ps - jak by wpadli na pomysł przekazania mi jakiegoś w celach testów wytrzymałościowych - to ja chętnie...

Potem kierujemy się na Augustów - tu dość niemiła przygoda - jakiś patologiczny grubas, z wancem zwisającym na uda i biustem wielkości aktorki porno wsiada na swoją motorówkę (owszem fajna) i ze sporą prędkością przecina między naszymi kajakami. Rzucam mu kilka miłych marynarskich słów i ... o tak usłyszał!!!! Rany jak mnie to cieszy, mam nadzieję że się zatrzyma... niestety. Przy śluzie Augustów jest znacznie szybciej od nas, nie ma szans go dopaść i naurągać mu po raz kolejny.  kichać palanta.  

Ważne jest to że Marzenka połknęła bakcyla! w tym roku już raczej się nam nie uda, ale w przyszłym na pewno postaram się zorganizować dla niej spływ Dunajcem do Tarnowa i Nidą z Wiślicy do Korczyna.

No i najwyższa pora brać się za pisanie o Litwie...

Uwaga ten post został opublikowany także na moim drugim blogu
http://beskidniknaszlaku.blogspot.com/

Wkrótce ten zostanie zamknięty.

7 comments:

wkraj said...

Kajaki musiały być. Chłopcy chyba byli bardzo zadowoleni. Sami na jednej łódce. Ale frajda. My wybraliśmy spływ Czarną Hańczą, ale drugi raz chciałbym też na Kanał Augustowski i popływać między śluzami.
Pozdrawiam.

Wojciech Gotkiewicz said...

Ja Kanał zapamiętałem, jako najgorsze miejsce na świecie. Było to jednak winą niefortunnych zbiegów okoliczności, a nie samej drogi wodnej. Gdy skończyła się Czarna Hańcza i wpłynęliśmy do Kanału, dostałem udaru słonecznego. Wyobraź sobie teraz wiosłowanie bez nurtu, gdy masz objawy ciężkiej grypy. Na szczęście spotkaliśmy ludzi z jachtem, którzy widząc moje zwłoki, wzięli nas na hol. Szkoda, że przez to wszystko umknęły mi opisywane przez Ciebie widoki, gdyż znam pozaaugustowskie odcinki Kanału (aż do połączenia z Biebrzą) i jest co podziwiać:)

makroman said...

Wkraju - owszem - choć starszy marudził, zdecydowanie głupi wiek. potem zresztą przesiedliśmy się, i Marzenka popłynęła z Mikołajem a ja z Miłoszem śmignąłem na eksplorację zakamarków.

Wojtku - Udar piękna sprawa... wróciłem z nim kiedyś z Tatr, wyobraź sobie że nawet jakoś doprowadziłem samochód, ale potem skończyło się na SORze.
Chętnie bym sobie pętelkę zrobił po kanałach, taką łącznie z białoruskim odcinkiem Augustowskiego. Marzenia, nawet nie zanosi się na realizację.

Hanna Badura said...

Sprawa z aparatem niesamowita.
To rzeczywiście wspaniała marka.
Tylko jeden raz byłam na spływie, bardzo mile go wspominam.
Serdeczne pozdrowienia :)

makroman said...

Hanno - atmosfera spływów jest niesamowita, zwłaszcza kilkudniowych, podobnie jak na obozach wędrownych.

Wojciech Gotkiewicz said...

Czyli doskonale wiesz, jaka to przyjemność:) PS. A dlaczego nie? Kanał nie leży na równiku, Białorusini, to wbrew temu, co się u nas pisze, fajni goście, więc bądź optymistą:)

makroman said...

Nie o Białorusinów chodzi, bo nic przeciw nim nie mam i nie widzę powodów by miec. Keestia czasoprzestrzeni - dysponuję ogranczonym zasobem czasu by walczyć z przestrzenią. Taka pętla to wiele dni jednak wymaga.